środa, 13 lipca 2011

Strata

... niby wkoło wieniec przyjaciół ...

Szybkim krokiem szła przez szkolny korytarz. Było kilka minut po dzwonku. Cholera! Akurat  dzisiaj musiała zaspać. Zaczęła się właśnie lekcja biologii, na której mieli pisać test sprawdzający z całego roku. 
  Była zwykłą dziewczyną. Nie różniła się niczym od nastolatek uczących się w tej prywatnej szkole. Jej rodzice mieli kasę, więc kupowali jej każdą rzecz jaką chciała. Miała przystojnego chłopaka, wiele przyjaciół zarówno wśród dziewcząt jak i wśród chłopców. Ubierała się zgodnie z najnowszymi trendami. 
  Doszła do klasy. Otworzyła drzwi i szybko weszła do klasy. Akurat zmierzała do ławki, w której siedziała jej koleżanka , czekając na nią, kiedy odezwał się do niej zimny, gardłowy głos jej nauczycielki:
- Miło, że nas zaszczyciłaś swoją obecnością, Molly - powiedziała, mrużąc przy tym oczy.
- Ja.. ja.. - zająknęła się. - Ja.. przepraszam za spóźnienie, ale zaspałam.
- Dobrze więc, oto twój test, i proszę go napisać dość przyzwoicie - nauczycielka podeszła do biurka, wzięła test i podała go Molly. - Na następny raz nie chcę słyszeć o zaspaniu. Życzę powodzenia.
  Jej koleżanka z ławki, Claire, odwróciła głowę w jej stronę, uśmiechając się pocieszająco.
- Wszystko w porządku? - zapytała szeptem.
- Jasne, wszystko OK. - odpowiedziała jej Molly, także się uśmiechając.
  Bardzo ją lubiła. Zawsze była przy niej. Znały się od podstawówki. Chodziły razem do klasy przez wiele lat.
  Pisząc test rozmyślała o ostatnich wydarzeniach. Od ponad miesiąca nękali ją chłopcy ze starszej klasy. Rzucali obleśne komentarze, pokazywali jednoznaczne gesty. Raz, gdy szła do domu zaczepili ją na drodze, było ich kilku, a ona sama, jedna. Zapędzili ją w jakąś ślepą uliczkę. Za nią była ściana. A przed nią... kilku, chyba czterech lub pięciu, umięśnionych chłopców. Wiedziała, czego chcieli od niej, ale nie chciała im tego dać. Na pewno nie im. Obleśnym, bezmózgim palantom, którzy potrafili tylko dobrze grać w piłkę nożną. Jeden przygwoździł ją do ściany, tak mocno, że aż krzyknęła, bo coś wbiło jej się w plecy. Drugi zaczął jej rozpinać spodnie i powoli je ściągał. Z kolei trzeci próbował ściągnąć jej majtki. Ona zamknęła oczy, płakała, bo wiedziała co się zaraz stanie. Ale na szczęście dla niej, że zobaczył ich jakiś mężczyzna, i wygonił tych kolesi, bo stało by się coś, czego ona by nie chciała. Mężczyzna zadzwonił na policję. Przyjechali i zabrali ją na posterunek, żeby złożyła zeznania. Dobrze, tak zrobiła, ale każdy z policjantów miał minę, jakby to go w ogóle nie obchodziło, jakby to była najnormalniejsza rzecz na tym świecie.
  Po tym, jak wróciła do domu, opowiedziała wszystko swoim rodzicom, oni też zbyli to machnięciem ręki. Nie miała już nadziei, na to, że ktoś podejmie stosowne kroki, ale zadzwoniła do swojego chłopaka i poprosiła o spotkanie. Przyszedł do niej o dwudziestej. Usiadła mu na kolanach.
- Co się stało, kochanie? - zapytał, tym swoim słodkim głosem.
- Bo wiesz... - i opowiedziała mu całą historię, wszystko co się zdarzyło.
- Jak ich tylko dorwę, to łby pourywam! - krzyczał, po usłyszeniu tej historii. - Nikt nie będzie cię krzywdził!
   Była szczęśliwa, że przynajmniej jednej osobie nie były obojętne wydarzenia ostatniego czasu. Wcześniej opowiedziała tę historię Claire, a ona zbyła ją zwykłym "przesadzasz", jakby to co chcieli zrobić ci kolesie, to sposób na udany podryw. A tymczasem, Michael, jej chłopak, chodził po jej pokoju w tę i z powrotem, wyrzucając z siebie wiązankę przekleństw.
- Jeszcze mnie popamiętają, dopadnę ich. - mruczał pod nosem.
***
  Molly akurat wracała ze szkoły. Nie widziała Michaela przez cały dzień. Może zachorował, pomyślała. Weszła do domu. Zobaczyła płaczącą matkę.
- Mamo! Co się stało? - podbiegła do niej i przytuliła.
- Skarbie, przykro mi to mówić. Sama dopiero się o tym dowiedziałam... - nie skończyła.
- Ale co się stało? Powiedz. - Pytała dociekliwie Molly.
- Michael..
- Mamo, co z Michaelem? - zdziwiła się Molly.
- On.. nie żyje. Stwierdzono morderstwo. - Jej matka znów zaczęła płakać.
  Czas się zatrzymał. Jak to? Michael nie żyje? To musi być sen... To nie możliwe. Jedyna osoba, która jej uwierzyła, którą tak bardzo kochała, nie żyje.
- Mamo, wiesz coś więcej? - zapytała Molly, ze łzami w oczach.
- Policja, po przesłuchaniu świadków, powiedziała nam, że zamordowała go grupa osiemnastolatków z twojej szkoły.
- Mamo.. - opowiedziała jej o tym, jak to Michael zdenerwował się na wieść o tym, że tamci chcieli ją zgwałcić.
  
  Płakały razem. Za Michaelem. Ona za spędzonymi z nim chwilami pełnymi szczęścia, miłości i namiętności. Tak bardzo go jej brakowało. Jego ciepła, słodkich ust, jego głosu.. Każdej komórki jego ciała. 
          Wiedziała, że straciła najlepsze co spotkało ją w jej nędznym życiu...
Ludzie na cudze cierpienia są ślepi,
Jakby ktoś im pozaszywał drutem kolczastym powieki...
  
... ale jednak samotna na tym świecie ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz