czwartek, 28 lipca 2011

Bloody summers

  Dla Brendy to miały być wspaniałe wakacje . Pierwszy raz jechała gdzieś dalej niż obszar jej miasta.
  Tego wieczoru wyszła na balkon, myśląc co spakować w podróż, kiedy zobaczyła spadającą gwiazdę. Zamknęła oczy i pomyślała życzenie.
  ,,Proszę, niech to będą niezapomnianie wakacje'', ale wtedy jeszcze nie wiedzaiała co ją czeka, bo wtedy trzymałaby język za zębami.
  Dzień wyjazdu, Brenda nie mogła się juz doczekać kiedy będą na miejscu. Dojechali. Mieli zamieszkać w domku nad brzegiem ogromnego jeziora.
  Po drugiej stronie był las. Wyglądał pięknie na tle nieskazitelnie błękitnego nieba, Brenda miała zamiar przejść się do niego kiedy będzie miała czas.
  Pierwszy dzień swych wakacji przeznaczyła na rozpakowywanie bagażu i zwiedzanie miasteczka. Poznała wielu miłych ludzi a szczególnie przypadł jej do gustu jeden chłopak - Jared, który był dla niej wyjątkowo miły w przeciwieństwie do jego przyjaciela Daniela.
  Chłopak miał minę jakby zaraz miał kogoś pogryźć. Brenda wolała nie mieć z nim nic wspólnego. Tego dnia Brenda wybrała się w końcu na pieszą wycieczkę do lasu.
  Szła powoli wciągając świeże wieczorne powietrze, ale cały czas miała wrażenie że ktoś ją śledzi. Zaczęło się ściemniać kiedy dziewczyna zobaczyła jakąś postać wśród drzew, ale była zbyt daleko by mogła rozpoznać co to jest. Kształtem przypominało człowieka, mężczyznę. Postać zaczęła iść w jej stronę. Dziewczyna przyspieszyła i zaczęła zawracać, ale gdy dalej słyszała kroki za sobą zaczęła biec. Mężczyzna również przyspieszył, był coraz bliżej.
  Nie widziała gdzie biegnie, byle przed siebie, byle dalej. Zgubiła się. Gdzie teraz? Skręciła w boczną ścieżkę, mając nadzieję, że go zgubi.
  Nic z tego - cień podążał za nią. Było już ciemno a Brenda nie miała latarki, w końcu zahaczyła o konar, upadła i straciła przytomność. Gdy się obudziła była w jakimś pomieszczeniu. Ciemnym pomieszczeniu. Gałęzie uderzały o okna, więc Brenda mogła sądzić że nadal jest w lesie. Była związana. Więc tajemniczy mężczyzna ją dopadł

- Myślałaś że mi uciekniesz? - spytał ktoś. Brenda nie widziała go, ale skądś już znała ten głos. Tylko skąd? Kto to był?
- Moja mała biedulka- mężczyzna był już koło niej. Nagle Brenda zobaczyła co trzyma w ręku. To był nóż, który zalśnił w świetle księżyca.
  Dziewczyna przeraziła się nie na żarty. To musi być jakiś psychopata. W tej samej chwili nóż opadł i Brenda poczuła przeszywający ból w prawej ręce, po chwili zobaczyła krew.
-Wypuść mnie, proszę!- zaczęła krzyczeć płacząc. Była w żałosnym stanie. Śmierć była blisko, ale dziewczyna nadal miała głupią nadzieję, że może jej oprawca się zlituje. Przysunął się bliżej i wtedy zobaczyła jego twarz, to był ... nie, nie mogła w to uwierzyć, jak to możliwe ale przecież
wczoraj mówił że ją kocha, całowali się przy jeziorze... nie to nie mógł być on. A jednak to był Jared.
- Jared , nie dlaczego , dlaczego mi to robisz ..?! - pytała rozpaczliwie, nie mogła tego pojąć.
-Oh , kochanie nie płacz tak - powiedział i zaczął ją calować. Brenda chciała go odepchnąć ale przecież była związana. Całował ją a po chwili jednym ruchem wpił jej nóż w udo i przebił skórę aż do kości. Dziewczyna zawyła z bólu.
- Nie płacz -powiedział Jared troskliwym głosem, był dobrym aktorem, Brenda mogłaby się nawet nabrać na jego troskę, gdyby nie to że zaraz dodał - twoje cierpienie już się kończy - po tych słowach przyłożył jej nóż do szyi.
,,To koniec myślała rozpaczliwie Brenda , już nigdy nie zobacze mamy, taty, przyjaciół."
Jej łzy spadały na posadzkę. To już był koniec. Kiedy już starciła całą nadzieję na ratunek, drzwi nagle otworzyły się z wielkim hukiem.
- Zostaw ją - powiedział głos i po chwili zobaczyła jego twarz. To był Daniel. Ale jak to możliwe? Przecież to nie miało sensu. Dobry okazał się zły, a zły okazał się dobry? Brendzie już kręciło się w głowie, traciła powoli przytomność. Może to z nadmiaru emocji, a może z utraty krwi, która ciągle lała się potokami z jej ran. Daniel rzucił się na Jareda i wyrwał mu nóż i w tej samej chwili do domu wpadła policja. Tyle pamięta. Straciła przytomność po raz drugi tego wieczoru.
Obudziła się w szpitalu. Koło niej siedziała jej mama z tatą oraz jej wybawca. Tych wakacji Brenda napewno nie zapomni ale przynajmniej żyje. To wszystko mogło się potoczyć zupełnie inaczej. To mogły się okazać ostatnie wakacje jej życia..

Kolejna historia Andzi. Miłego czytania. 
How can you see into my eyes like open doors?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz