wtorek, 26 lipca 2011

Psychoza

Siedzę, w tych czterech białych ścianach nastawionych przeciwko mojej jakże słabej osobie. Wokół mnie tylko pustka, ściany i krzesło, na którym siedzę, spętana pasami i kaftanem bezpieczeństwa. Kraty w oknach przepuszczają do sali ostatnie promienie dzisiejszego słońca. Po głowie krążą mi dziwne myśli. Co się tak właściwie stało, tego nie wiem. Nie wiem co tu robię i jak tu trafiłam. Milczę. Odkąd mnie tutaj przywieźli, z moich ust nie wydarł się nawet najcichszy jęk spowodowany choćby widokiem krat w oknach. Wypatruję najmniejszego ruchu na sterylnie czystej podłodze o tym samym kolorze co ściany i reszta pokoju. Moje życie jest takie monotonne. Ciągłe powtarzanie tych samych czynności po pewnym czasie zaczyna nudzić człowieka, ale przebywanie w szpitalu psychiatrycznym to już coś. Próbuję uwolnić ręce z więzów. Moje chude dłonie wyślizgują się ze sznurów, które je jeszcze przed chwilą krępowały. Zasłaniam twarz dłońmi i próbuję powstrzymać łzy. Moje życie chociaż przez chwilę mogłoby być lepsze, ale nie, niestety tak nie może się stać, choćbym się starała. Łzy, kropla po kropli, skapują z moich policzków. Ocieram zapłakane oczy rękawem. W mojej głowie aż huczy od dziwnych i zarazem okrutnych myśli, które nigdy nie powinny się spełnić. Kiedyś wyjdę ze szpitala w Halloween i zemszczę się jak robił to sam Michael Myers..
Life is brutal.
God is a last drop.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz