środa, 13 lipca 2011

NIEŚWIADOMA NICZEGO

 Stała przed lustrem w samej bieliźnie. Widziała w sobie dziewczynę, która ma szerokie biodra, grube uda i za małe piersi. Rzeczywistość jest zupełnie inna. 
  W lustrze widziała się właśnie tak. A naprawdę? Naprawdę miała wystające żebra, kości policzkowe i i biodra. Praktycznie sama skóra i kości. Jednym słowem.. Anorektyczka. Bo chyba inaczej tego nazwać nie można. Chce być chuda. Mimo tego, że wygląda jak kołek, chce nadal się odchudzać.
  Rodzice kilka razy przymuszali ją do jedzenia. Dobrze. Zjadła jak grzeczna dziewczynka razem z nimi przy stole. Ale w nocy brała pasek i szczoteczkę do zębów. Pasek mocno ściskała wokół brzucha a szczoteczkę wkładała głęboko do gardła, aby sprowokować wymioty. I klęczała przed kiblem wymiotując. Wyrzucając z siebie to co zjadła na obiad. 
  Z kolacją było zupełnie inaczej. Jej matka gotowała jakąś zupę albo coś innego, to dziewczyna brała największy kęs tego i uciekała do łazienki pod pretekstem potrzeby fizjologicznej. Po czym szła do łazienki i wypluwała to co miała w buzi.
  Po jakimś czasie rodzice mieli dość, bo gdy przyłapali ją na tym wszystkim, stwierdzili, że lepiej, aby wysłali ją do specjalnego ośrodka dla anorektyków niż żeby ona umarła w domu z głodu.
  Wysłali ją do ośrodka. Zawieźli ją tam sami i zgłosili w recepcji. Tam zrobili jej badania. Pobrali krew. Okazało się, że dziewczyna ma anemię. Przez to, że się zagładzała. Wszystko było ok, przez tydzień. Bo przez tydzień jadła, i nie miała jak tego zwrócić, bo cały czas była przy niej pracownica, która jej pilnowała. Tylko przez tydzień. Potem stwierdzili, że wszystko dobrze idzie i że nie trzeba jej już pilnować bo Kaśka je to co jej dają i nie zwraca.
  Skoro nikt już jej nie pilnował stwierdziła, że może dalej kontynuować swoje "dzieło". Gdy przynoszono jej kanapki na śniadanie wcierała masło we włosy a kanapki wrzucała głęboko do szafki, gdzie nikt jej nic nie szukał. Jednak po jakimś czasie pracownice, przy ważeniu, zauważyły, że waga dziewczyny znów gwałtownie spadła. Szefowa kazała przeszukać jej pokój. Znalazły wszystkie schowane kanapki i butelki z napojami, które miała wypić. Ale terapię nadal kontynuowano. Po miesiącu wysłano ją do domu.
  Gdy wróciła, jej mama się ucieszyła, ale nie była zadowolona z efektów jej pobytu w klinice. Rodzice Kaśki mieli zaproszenie do siostry jej matki. Oboje poszli, zostawiając córkę samą w domu. 
  Oni, zupełnie nieświadomi tego co dzieje się w ich domu, bawili się  w najlepsze na imprezie. A ona sama... była załamana. Załamana nerwowo. Nienawidziła siebie za to jak wygląda. Uważała, że była za gruba. Ale waga trzydzieści pięć kilogramów przy stu sześćdziesięciu centymetrach wzrostu to zdecydowanie za mało. W przypływie depresji wzięła z apteczki buteleczkę z tabletkami przeciwbólowymi. Połknęła garść. Przez chwilę nic się nie działo. Potem coś jakby rzuciło jej ciałem i upadła na zimną posadzkę w łazience. Jej ciałem rzucały konwulsje. Miała nieprzytomny wzrok. Wokół było pełno wymiocin zmieszanych z jej krwią. W końcu jej ciało przestało się ruszać a puls stał się niewyczuwalny. Serce przestało pompować jej krew. Po prostu umarła. Odeszła na zawsze i już nigdy nie wróci. Nigdy już nie przytuli swoich rodziców.
  Gdy wrócili z imprezy myśleli, że Kaśka jest na górze, w swoim pokoju, i śpi. Więc nie wołali jej. Matka poszła do łazienki obmyć twarz. Krzyknęła na widok córki leżącej na posadzce w kałuży krwi. Mąż przybiegł, gdy usłyszał krzyk.
  Ich łzy skapywały z policzków niczym cienki potok, który płynie i łączy się z kałużą krwi i wymiocin...
Nie wiem czy imię mam
Nazwij mnie, pieczęć złam
Co dzień się ranię sam
W rozpaczliwej zabawie
Czy jestem aniołem
Dlatego, że krwawię?

***
Śmierci, próżno się pysznisz; cóż, że wszędy słynie 
Potęga twa i groza; licha w tobie siła, 
Skoro ci, których — myślisz -jużeś powaliła, 
Nie umrą, biedna Śmierci; mnie też to ominie. 
Już sen, który jest twoim obrazem jedynie, 
Jakże miły: tym bardziej więc musisz być miła, 
Aby ciała spoczynek, ulga duszy była 
Przynętą, która ludzi wabi w twe pustynie. 
Losu, przypadku, królów, desperatów sługo, 
Posłuszna jesteś wojnie, truciźnie, chorobie; 
Łatwiej w maku czy w czarach sen znaleźć niż w tobie 
I w twych ciosach; więc czemu puszysz się tak długo? 
Ze snu krótkiego zbudzi się dusza człowieka 
W wieczność, gdzie Śmierci nie ma; Śmierci, śmierć cię czeka.

***
Ucz się śmierci. Na pamięć. 
Zgodnie z zasadami pisowni 
wyrazów martwych. 

***
Przeznaczenie rozdaje karty,
A my tylko gramy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz