sobota, 16 lipca 2011

MAGIC & WITCH

Poczuła dreszcze na ciele. Czuła jak moc, która miała swoje źródło w mózgu, rozprzestrzenia się po całym ciele, znajdując ujście w dłoniach. Jej palce wydawały specyficzny dźwięk, jakby ktoś pstrykał paznokciem o paznokieć. Lśniła blaskiem mocy. Doświadczała właśnie czegoś nowego, czegoś fascynującego..


- Hej, pora wstawać, miałaś jechać do Natalii. - zbudziła ją ze wspaniałego snu jej mama, potrząsając energicznie ramieniem.
- Mamooo, przecież zdążę, mam na to cały dzień. - odpowiedziała jej sennym głosem córka.
- Wstawaj, wstawaj, jedziemy razem, chciałam porozmawiać z nią. 
- Dobrze, wstaję. - podniosła się na łóżku, wciąż trzymając kołdrę na wysokości biustu.
  Mama wstała z jej łóżka i szła w stronę drzwi, zatrzymała się w progu i posłała córce uspokajający uśmiech. 
- Wszystko będzie dobrze, nie martw się, kochanie. 
  Odwróciła się i wyszła z pokoju. Zoey wstała z łóżka i zaczęła wciągać na siebie dżinsy. Gdy się ubrała ruszyła w stronę łazienki żeby się umyć. Myjąc się rozmyślała o śnie, który śnił jej się tej nocy. Był trochę dziwny, a nigdy nie śniło jej się coś podobnego. 
Może to jakiś znak - pomyślała. - Jakieś ostrzeżenie przed tą Natalią.
  Ruszyła po schodach, aby zjeść śniadanie.
- Ładnie pachnie, co robisz na śniadanie, mamuś? - zapytała.
- Naleśniki z dżemem - odpowiedziała śpiewnym głosem jej matka.
  Jadły rozmawiając o wielu rzeczach, opowiadając sobie różne historie. Zdziwiła się gdy matka powiedziała jej, że zna Natalię od wielu lat, i że jej babka także ją zna.
- Mamo, ale jak to? - zdziwiła się.
- Nie powiedziałam ci kilku rzeczy...
- To powiedz, bo nie rozumiem.
- Dowiesz się wszystkiego na miejscu, kochanie.
  Matka tym zakończyła ich rozmowę na ten temat. Zaczęła wypytywać o chłopaków, koleżanki, jak każda troskliwa matka. Zjadły i założyły na siebie kurtki. Wychodząc z domu matka powiedziała jej coś dziwnego:
- Kochanie, pod żadnym pozorem, nie próbuj oddalać się ode mnie ani na krok, lepiej abyś trzymała się blisko mnie, bo nie chcę, żeby ci się coś stało.
- Dobrze, będę cały czas przy tobie, mamuś.
  Droga do domu Natalii była długa. Nudziło jej się w tym czasie, więc zabrała ze sobą książkę, którą wręcz uwielbiała - Dracula, Nieumarły - i pogrążyła się w niej, czytając od słowa do słowa, i pożerając każde zdanie. Nawet nie zauważyła, że dojechały na miejsce. Podniosła wzrok znad lektury. To co zobaczyła wstrząsnęło nią. To nie był dom. To był właściwie piękny dwór! Pozłacane kolumny, pięknie rzeźbione ramy okien, mosiężna brama. Zatrzymały się właśnie przed nią. Wysiadła powoli z auta, podziwiając widok, który miała przed sobą. Chciała zrobić zdjęcie na pamiątkę, bo pewnie będzie tu pierwszy i ostatni raz. Chyba, że stanie się coś nieoczekiwanego, i zostanie tu na dłuższy czas.
- Chodź za mną. - wyrwał ją z zamyślenia ciepły głos matki.
- Już idę. - odpowiedziała, ruszyła powolnym krokiem za mamą, podziwiając widok, śpiewające ptaki, pięknie kwitnące kolorowe róże.
  Szły po chodniku z marmurowych płytek. Był on dość zawiły. Musiały przejść kilka zakrętów, żeby dość do wielkich drzwi dworu. Wokół było pełno zielonej trawy, pięknych motyli, był także wielki staw, na którym pływały białe lilie. Patrzyła na trawę, gdy właśnie spostrzegła coś dziwnego. Spowodowało to, że aż się zatrzymała. To co zobaczyła, wyglądało jak ślady krwi..
- Mamo, popatrz. - powiedziała do mamy.
- O, to nic takiego, kochanie, chodźmy dalej. - powiedziała matka, dziwnym głosem, jakby miała coś do ukrycia przed Zoey.
Ruszyła, ostatni raz przyglądając się dziwnym śladom. Skąd tu krew? Przecież to jest elegancki dwór, a nie jakieś miejsce tortur. Zapukały do drzwi. Po kilku sekundach otworzył im drzwi ubrany w elegancki frak mężczyzna koło pięćdziesiątki.
- Pani Natalia was oczekuje, proszę wejść. - Powiedział spokojnym głosem, jakby robił to przez wiele lat.
Pani? To kim jest właściwie ta Natalia? Była pewna tego, że nie jest ona królową, bo to raczej niemożliwe. Weszły do środka. Mężczyzna poprosił o ich kurtki, gdy je powiesił, kazał im iść za nim, do wielkiego ogrodu z tyłu domu. Wchodząc do ogrodu w oczy Zoey od razu rzuciła się pulchna blondynka wyglądająca na około czterdzieści lat, siedząca przy rzeźbionym drewnianym stole. Przy stole były dwa puste miejsca. Oho, to pewnie Natalia. kobieta wstała i rzuciła im szeroki i szybki uśmiech. 
- Siadajcie, proszę. - powiedziała.
- Witaj Natalio, dziękuję za zaproszenie nas. - powiedziała matka Zoey.
- Och, nie ma sprawy, przecież wiesz dlaczego to zrobiłam. - puściła do niej perskie oko. - A ta piękna młoda dama to zapewne Zoey. Witaj dziecko, miło cię poznać.
- E.. Dzień dobry, proszę pani.. - zająknęła się. - Mnie również miło panią poznać.
- Och, mów mi Natalia. - odpowiedziała z uśmiechem. -  Usiądźmy. Napijecie się czegoś? Kawy herbaty? A może burgunda?
- Poproszę herbatę. - Powiedziała matka.
- Ja też. - Powiedziała nieśmiało Zoey.
- To przejdźmy od razu do rzeczy. Zoey, moja droga, wiesz dlaczego tu przyjechałaś? 
- Nie wiem proszę.. Natalio.
- A więc.. Spójrz na swój nadgarstek.
  Dziewczyna odwróciła dłoń, aby spojrzeć na nadgarstek. Zobaczyła na nim znamię w kształcie dwóch, odwróconych w przeciwne strony, księżycy. Zawsze myślała, że to zwykłe znamię, jakie może mieć każdy człowiek, ale nadal nie rozumiała co to ma do przyjazdu na dwór Natalii.
- Widzę znamię. Ale co to ma za znaczenie? - zapytała zdziwiona.
- To nie jest zwykłe znamię. Musisz wiedzieć, że taki znak otrzymują tylko wybrani.  Zostałaś wybrana. I naznaczona w dzieciństwie. Jesteś młodą czarownicą, Zoey.
- Jak to możliwe?! - prawie krzyknęła.
- Prawdopodobnie zostałaś naznaczona dzięki temu, że twoja mama także miała ogromną moc, a właściwie ma ją do tej pory, tyle tylko, że nie korzysta z niej zbyt często.
- Więc jestem czarownicą? Taką jakie są w filmach i książkach? - dopytywała. Mimo, że miała piętnaście lat, miała bardzo bujną wyobraźnię, dzięki temu, że czytała wiele książek, które zresztą ubóstwiała. Nie było dnia, w którym nie spędzałaby minimum godziny na czytaniu książki.
- Owszem, jesteś czarownicą. Ale czy taką jak w książkach i filmach.. z tym się raczej nie zgodzę, bo ty jesteś wyjątkowa, i twoja moc wykazała się wcześniej niż u innych.
- W jaki sposób się ona okazała, Natalio? - pytanie samo cisnęło się na usta, więc to wypowiedziała.
- Śniło ci się, że promieniujesz mocą, że możesz zrobić wszystko, czego tylko zapragniesz? - zapytała Natalia.
Skąd ona może to wiedzieć? Przecież wróżką nie jest. - pomyślała.
Dość ironiczne myśli..
- Tak śniło mi się to, nawet tej nocy. Ale skąd pani.. To znaczy, skąd o tym wiesz, Natalio?
- Zawsze wyczuwam, kiedy młody osobnik wykrywa w sobie moc.
- A może mi pani powiedzieć... Czyli jest to szkoła dla młodych czarownic i czarodziei, prawda? A w takim razie muszą być jakieś zajęcia z zaklęć lub alchemii, tak? A do tego potrzebna jest krew, tak?
Jej matka wreszcie się odezwała. Nie przerywała ich rozmowy aż do tej chwili. Ruszyła się niespokojnie.
- Własnie o to chodzi, że tu nie tylko są sami czarodzieje. I ta krew.. Tu jeden z nauczycieli jest wampirem, stąd te ślady krwi na trawie. - powiedziała cicho jej matka.
- Wow! Super. A kiedy mogę zacząć naukę?
- Od kiedy chcesz. Oczywiście będziesz mieszkać razem z matką. W waszym domu jest portal przez który... - Natalia opowiadała im jeszcze wiele rzeczy związanych ze szkołą dla czarownic. Zoey postanowiła rozpocząć w nie naukę od następnego tygodnia. 
- Dziękuję, Natalio, zobaczymy się wkrótce. - powiedziała Zoey, na pożegnanie.
  Ruszyły w drogę powrotną, do domu. Jakie to dziwne, że przez jedną rzecz, nasze życie może obrócić się o sto osiemdziesiąt stopni. Zmienić się na zawsze. Oczywiście na dobre, chociaż zdarzają się takie przypadki, iż życie zmienia się na gorsze.
Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny;
Są one na kształt prochu zatlonego,
co wystrzeliwszy, gaśnie.


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz